Do domu przychodzi zapłakany Jasiu. Matka pyta się go, co się stało:
- Spóźniłem się dzisiaj do szkoły, i zostało dla mnie najgorsze świadectwo.
Pani nauczycielka pyta sie Jasia:
- Jasiu, jak wysoka może być szkoła?
- 1,30cm - odpowiada Jasiu.
- A skąd Ci to przyszło do głowy?
- Bo jak idę do szkoły, to mam ją po dziurki w nosie.
Jasiu widzi jak mama sprząta w domu. W końcu podchodzi do niej i mówi:
- Mamo, nie mogę patrzeć jak się męczysz - wychodzę.
Mama kupiła pokrojonego kurczaka, a Jasiu mówi:
- Ale ja chciałem całego...
Mama na to:
- To sobie go skleisz taśmą.
Jasiu chwali się koleżance:
- Wiesz? Niedawno złapałem pstrąga takiego, jak moja ręka.
- Niemożliwe, nie ma takich brudnych pstrągów.
Grzeczny Jasiu dziękuje cioci za prezencik.
- Ależ dziecko - mówi wzruszona ciocia - nie ma za co dziękować.
- Ja też tak myślę - mówi Jasiu, ale mama mi kazała.
Na lekcji pani prosi dzieci o napisanie wierszyka o morzu.
Po chwili zgłasza się Jaś i czyta:
- Nad brzegiem morza stała dziewczyna hoża. Nogi miała jak słupy,
poziom wody jej sięgał do kolan.
- Jasiu, źle! W ostatniej linijce nie udało Ci się znaleźć rymu.
- Wody przybędzie, to i rym będzie.
- Jasiu, taki brudny nie pójdziesz do szkoły!
- Dobrze mamusiu, nie pójdę.
Jasiu kupił oranżadę. Otworzył ją i na wewnętrznej stronie kapsla przeczytał:
- "Tym razem nic nie wygrałeś. Spróbuj jeszcze raz". Zakręca więc butelkę,
czeka chwilę i... próbuje jeszcze raz.
Wraca Jaś z przedszkola. Gęba cała podrapana, aż przykro patrzeć.
Matka w lament:
- Co się stało Jasiu?
- Tańczyliśmy wokół choinki, trzymając się za rączki.
Dzieci było mało, a jodełka duża.
Mama pyta się Jasia:
- Jasiu, dlaczego płaczesz?
- Bo śniło mi się, że szkoła się paliła.
- Nie płacz, to tylko sen.
- Właśnie dlatego płaczę.
Za czasów komunizmu, na lekcji plastyki pani kazała narysować pracę,
pod tytułem - "Lenin na wakacjach". Minęło kilka minut i pani przechadza
się po klasie i ogląda prace uczniów. Podchodzi do Krzysia i ogląda plażę,
piasek a na piasku opalający się Lenin w okularach. Pani mówi:
- No brawo Krzysiu, bardzo dobra praca.
Podchodzi do Marysi i ogląda góry, śnieg i Lenina ubranego w
kombinezon narciarski jeżdżącego na nartach. Mówi:
- No brawo Marysiu, bardzo dobra praca.
Podchodzi do Jasia i ogląda pokój, w nim łóżko i kochającą się żonę
Lenina z premierem Rosji. Pani mówi:
- Jasiu dobrze, ale gdzie jest Lenin?
- Na wakacjach proszę pani.
Na lekcji polskiego:
- Jasiu, jakiego rodzaju jest słowo "budżet"? - pyta nauczycielka.
- Żeńskiego, proszę pani.
- Jesteś pewien?
- Tak, bo ma dziurę.
Babcia mówi do Jasia:
- Ja też kiedyś chodziłam do przedszkola.
- A kiedy?
- Dawno temu.
- Bardzo dawno?
- Bardzo.
- Gdy byłaś jeszcze małpką?
- Jasiu, znasz liczby?
- Znam, tato mnie nauczył!
- To powiedz, co jest po sześciu?
- Siedem.
- Świetnie, a po siedmiu?
- Osiem.
- Brawo, nieźle cię tato nauczył, a po dziesięciu?
- Walet.
Na lekcji biologii nauczycielka pyta Jasia:
- Powiedz mi, jaki pożytek mamy z owcy?
- Wełnę.
- Dobrze. A co robimy z wełny?
- Nie wiem.
- Jak to? A z czego jest zrobiony Twój sweter?
- Ze starego swetra mojego taty.
W miasteczku pewien pan pyta chłopca:
- Jasiu, gdzie jest stacja kolejowa?
- A skąd pan wie, że jestem Jasiu?
- Zgadłem.
- To niech pan zgadnie, gdzie jest stacja.
Babcia do Jasia:
- Przyszła ciocia, daj jej buzi.
- Boję się. Tata mówił, że ciocia ma ostry język.
Przychodzi mama z zebrania i krzyczy:
- Jasiu, Twoja wychowawczyni powiedziała mi,
że ani razu od wakacji nie byłeś w szkole.
- To już się wakacje skończyły?
Babcia opowiada wnuczkowi bajkę:
- Za siedmioma górami, za siedmioma lasami stał piękny pałac,
a w nim same dziwy.
- Babciu, to pewnie nie był pałac, tylko burdel.